niedziela, 6 października 2013

#24 Płyn do higieny (nie tylko) intymnej.

Niestety, nie udaje mi się dotrzymać danej samej sobie obietnicy 'co najmniej jednego posta na tydzień'. Przepraszam za to samą siebie i Was. Ale tłumaczyć się nie będę, bo przerodziłoby się to szybko w użalanie nad samą sobą - 'ach, jak ja cieżko pracuję, prawie jak w Egipcie przy piramidach';) Użalanie się konstuktywne nie jest i dlatego jako kobieta oszczędna także wobec czasu - swojego i cudzego - unikam go jak ognia.

A wracając do sedna...

Pewnego pięknego dnia ginekolog nakazał mi używanie płynu do higieny intymnej 'takiego a takiego'. Poszłam do apteki, potulnie kupiłam maleńką buteleczkę za około 30 zł, za jakieś 2 tygodnie drugą i trzecią. I powiedziałam sobie: STOP, szukamy zamiennika. Po wnikliwej (jak na laika) analizie składu wykryłam brak SLS. W tamtych czasach kryterium to spełniał jeden jedyny dorgeryjny żel, a mianowicie: Facelle intim Waschlotion SENSITIVE.

 Jest to produkt marki własnej Rossmanna, a co jak co - do kosmetyków produkowanych wg niemieckich restrykcyjnych norm mam zaufanie. Początkowo opakowanie miało pompkę i nasza miłość kwitła - nie dość, że był tak samo dobry jak apteczny i wygodny w użyciu, to jeszcze tani jak barszcz. Do tej pory jego cena waha się w okolicach 5-7 zł za 300 ml. Dodatkowo ma kwas mlekowy, wyciągi z rumianku i awokado, alantoinę i mocznik. Po prostu myć nie umierać:)


Później coś pokombinowano przy butelce - usunięto pompkę i chyba przy składzie - bo żel stał się bardziej gęsty i trudny do spłukaniaWtedy zaczęłam poszukiwania zamiennika zamiennika:)


I na szczeście znalazłam: żel intimelle, tym razem marki własnej Natury.

Także nie ma SLS, ma kwas mlekowy (szczegołowy skład zależy od wersji, ja kupuję je raczej losowo - nie mam ulubionej). Ma pompkę, jest rzadki i łatwo go dokładnie wypłukać, a kosztuje około 6-7 zł za 400 ml.

W tak zwanym międzyczasie ze zdziwieniem zauważyłam, że moja kiedyś trądzikowa skóra już trądzikowa nie jest i dotąd używane kosmetyki jej nie służą. Zaczęłam myć twarz żelami do higieny intymnej i eureka! Skóra nie jest ściągnięta, jest dokładnie oczyszczona z makijażu i ogólnie ma się znacznie lepiej, niż kiedy torturowałam ją specyfikami pokroju Clean&Clear. Żelu używam też do szyi i dekoltu.

Kiedy wyjeżdzam i nie chcę targać ze sobą pierdyliarda butelek, to żel do higieny intymnej służy mi także jako żel pod prysznic. Używam go też do mycia pędzli, bo delikatnie się z nimi obchodzi. Za czasów, kiedy chciało mi się paprać pół łazienki peelingiem kawowym, to żel do higieny intymnej był świetną bazą do niego:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz