środa, 23 października 2013

#26 Kawa na Orlenie za 1 zł.

Kawoholiczki w ciągłym ruchu, ręce w górę:)

Dziś w prostych żołnierskich słowach przekażę Wam dobrą wiadomość. Szkoda tylko, że tak późno.

Naklejkę z promocyjnego opakowania gum Orbit White (moich ulubionych) można wymienić na Orlenie na kawę za 1 zł, do wyboru do koloru:

· ESPRESSO Doppio
· Cafe Latte 210ml
· Honey Latte 210 ml
· Cappuccino 210ml
· Cafe Mocha 210ml
· Kawa Czarna 210 ml
· Kawa z mlekiem 210 ml
· Latte Macchiato 210 ml

Akcja trwa do 3 listopada. I wszystko pięknie, tylko promocyjne gumy dorwać trudno. A może tylko w moim mieście trudno:)

Wszelkie szczegóły tu:
http://www.mojorbit.pl/

A poza tym, że z braku aparatu zeskanowałam swoje gumy, to naprawdę wszystko z moją głową dobrze;)

czwartek, 17 października 2013

#25 Kaufland - gwarancja świeżości.

Niewiele rzeczy na świecie denerwuje mnie tak, jak przeterminowane produkty w sklepach spożywczych i drogeriach. Na szczęście mam nawyk sprawdzania daty ważności i kupienie czegoś 'po terminie' zdarzyło mi się chyba raz.

Sklepy Kaufland dają nam 'gwarancję świeżości'. Jeśli na półce znajdziemy przeterminowany produkt i zaniesiemy go do punktu obsługi klienta, to otrzymamy bon o wartości 5 zł do wykorzystania w sklepach sieci. Taki bon przysługuje nam raz dziennie, niezależnie od ilości znalezionych produktów.

Dlaczego sklep to robi? Moim zdaniem po prostu bardzo tanio kupuje sobie nasze milczenie. Gdybyśmy zadzwonili do SANEPIDu, to konsekwencje byłyby na pewno bardziej nieprzyjemne niż konieczność wypłacenia klientowi 5 zł w bonie. Produkty, które wskażemy, są usuwane ze sklepu błyskawicznie. Dlatego też nawet jeśli postanowimy jednak zadzwonić do SANEPIDu po odebraniu bonu, to kontrolerzy nie znajdą już żadnych nieprawidłowości. Nie zmienia to faktu, że nasz cel - czyli wyeliminowanie nieświeżego produktu zostaje osiągnięty. A skoro możemy otrzymać za to dodatkowo 5 zł na zakupy, to czemu nie?

Pozostałe oferowane 'gwarancje' dotyczą szybkiej obsługi przy stoiskach (np. z mięsem, wędliną, serami) oraz przy kasach. Jeśli nie wszystkie stoiska/kasy były czynne, a czekaliśmy dłużej niż 5 minut, to również przysługuje nam bon o wartości 5 zł. Mi nie zdarzyło się nigdy czekać dłużej, zresztą nie sądzę, żeby ktokolwiek tak naprawdę korzystał z tych dwóch gwarancji. Miałby stać w kolejce ze stoperem czy może przeglądać wraz z obsługą nagrania z monitoringu, żeby udowodnić czas oczekiwania?

niedziela, 6 października 2013

#24 Płyn do higieny (nie tylko) intymnej.

Niestety, nie udaje mi się dotrzymać danej samej sobie obietnicy 'co najmniej jednego posta na tydzień'. Przepraszam za to samą siebie i Was. Ale tłumaczyć się nie będę, bo przerodziłoby się to szybko w użalanie nad samą sobą - 'ach, jak ja cieżko pracuję, prawie jak w Egipcie przy piramidach';) Użalanie się konstuktywne nie jest i dlatego jako kobieta oszczędna także wobec czasu - swojego i cudzego - unikam go jak ognia.

A wracając do sedna...

Pewnego pięknego dnia ginekolog nakazał mi używanie płynu do higieny intymnej 'takiego a takiego'. Poszłam do apteki, potulnie kupiłam maleńką buteleczkę za około 30 zł, za jakieś 2 tygodnie drugą i trzecią. I powiedziałam sobie: STOP, szukamy zamiennika. Po wnikliwej (jak na laika) analizie składu wykryłam brak SLS. W tamtych czasach kryterium to spełniał jeden jedyny dorgeryjny żel, a mianowicie: Facelle intim Waschlotion SENSITIVE.

 Jest to produkt marki własnej Rossmanna, a co jak co - do kosmetyków produkowanych wg niemieckich restrykcyjnych norm mam zaufanie. Początkowo opakowanie miało pompkę i nasza miłość kwitła - nie dość, że był tak samo dobry jak apteczny i wygodny w użyciu, to jeszcze tani jak barszcz. Do tej pory jego cena waha się w okolicach 5-7 zł za 300 ml. Dodatkowo ma kwas mlekowy, wyciągi z rumianku i awokado, alantoinę i mocznik. Po prostu myć nie umierać:)


Później coś pokombinowano przy butelce - usunięto pompkę i chyba przy składzie - bo żel stał się bardziej gęsty i trudny do spłukaniaWtedy zaczęłam poszukiwania zamiennika zamiennika:)


I na szczeście znalazłam: żel intimelle, tym razem marki własnej Natury.

Także nie ma SLS, ma kwas mlekowy (szczegołowy skład zależy od wersji, ja kupuję je raczej losowo - nie mam ulubionej). Ma pompkę, jest rzadki i łatwo go dokładnie wypłukać, a kosztuje około 6-7 zł za 400 ml.

W tak zwanym międzyczasie ze zdziwieniem zauważyłam, że moja kiedyś trądzikowa skóra już trądzikowa nie jest i dotąd używane kosmetyki jej nie służą. Zaczęłam myć twarz żelami do higieny intymnej i eureka! Skóra nie jest ściągnięta, jest dokładnie oczyszczona z makijażu i ogólnie ma się znacznie lepiej, niż kiedy torturowałam ją specyfikami pokroju Clean&Clear. Żelu używam też do szyi i dekoltu.

Kiedy wyjeżdzam i nie chcę targać ze sobą pierdyliarda butelek, to żel do higieny intymnej służy mi także jako żel pod prysznic. Używam go też do mycia pędzli, bo delikatnie się z nimi obchodzi. Za czasów, kiedy chciało mi się paprać pół łazienki peelingiem kawowym, to żel do higieny intymnej był świetną bazą do niego:)